W Polsce nikt nie prowadzi dokładnych statystyk wypadków z udziałem zwierząt, ale można w ciemno przyjąć, że każdego roku na naszych drogach giną tysiące kotów. Najczęściej bezdomnych, ale także wychodzących i takich, które po prostu się zgubiły. Większość kierowców, którym zdarzyło się potrącić kota, przechodzi obok tego zdarzenia obojętnie, nie przyjmując do wiadomości, że śmierć zwierzęcia mogła być konsekwencją ich brawury. Dlatego apelujemy do wszystkich zmotoryzowanych: dajcie szansę bezbronnym mruczkom!
Gros potrąceń zwierząt ma miejsce wieczorem i w nocy. Gorsza widoczność, zmęczenie – to nie ułatwia zachowania koncentracji. Ponieważ polscy kierowcy generalnie nie wykazują poszanowania dla przepisów ruchu drogowego, nagminnie przekraczają prędkość, także w obszarze zabudowanym. Zachęca do tego mniejszy ruch i poczucie swobody. Problem w tym, że podobnie do sprawy podchodzą koty.
Noc to czas wzmożonej aktywności u kotów, szczególnie bezdomnych i dzikich. Po zmroku zaczynają czuć się bezpieczniej i ruszają na łowy, co zwykle oznacza konieczność przebiegania przez ulicę. Kot nie kalkuluje, nie zna zasady patrzenia w prawo i w lewo, nie korzysta z przejść dla pieszych. Po prostu biegnie przed siebie. 100 razy się uda, ale za 101 może być inaczej...
Droga hamowania na suchej nawierzchni i przy prędkości 50 km/h przeciętnie wynosi 10 metrów. Z kolei po zmroku i przy normalnej widoczności kierowca jest w stanie dostrzec obiekt na drodze z odległości około 100 metrów. Ma więc dość czasu, aby uniknąć potrącenia kota. To jednak tylko teoria, która nie uwzględnia jednego: brawury.
Jazda z przepisową prędkością jest w naszym kraju traktowana jak „frajerstwo”. Kierowcy gremialnie twierdzą, że ograniczenia są bez sensu, dlatego można je bezkarnie łamać. Mało kto myśli o tym, że wystarczy jeden błąd, aby przez potrącenie człowieka zrujnować sobie całe życie. Zwierzęta w tej dyskusji znajdują się na totalnym marginesie.
W praktyce kierowcy, który potrącił kota na drodze, nic nie grozi. Nie zwalnia to jednak nikogo z obowiązku udzielenia pomocy cierpiącemu zwierzęciu. Nie każde potrącenia kończy się natychmiastową śmiercią kota. Kierowca powinien się więc zatrzymać i wezwać straż miejską lub tzw. Eko patrol. W ostateczności może zabrać zwierzę do najbliższego weterynarza.
Najważniejsze jest to, aby wyrobić w sobie wrażliwość na cierpienie zwierząt i poprzez rozważną jazdę zminimalizować ryzyko potrącenia kota. To bezpośrednio przełoży się na bezpieczeństwo na naszych drogach.