Takie zachowanie kota u jednych może budzić obrzydzenie, drugich utwierdza w przekonaniu, że to jednak są krwiożercze, bezwzględne bestie. Jeszcze inni, wiedzeni intuicją, dopatrują się w tym jakiegoś głębszego sensu. I to właśnie oni mają rację. Kot nie znęca się nad upolowaną myszą bez powodu. Ma powód, a nawet dwa – bardzo konkretne.
Polowanie to dla kota nie tylko sposób na zaspokojenie głodu. Gdyby tak było, to koty domowe nie musiałyby polować. Silniejszy jest jednak instynkt, który nakazuje mruczkom urządzenie sobie łowów, choćby brzuch był wypełniony po brzegi.
Gdy kotu już uda się upolować mysz, często nie może się tym faktem nacieszyć. Dlatego zanim gryzoń ostatecznie trafi do jego paszczy, mruczek pozwala sobie jeszcze na mały wstęp i przedłużenie przyjemności. W tym celu podrzuca gryzonia, przydusza go, pozwala mu nieco się oddalić w ostatnich konwulsjach, by w końcu dokończyć morderczy akt. Taka już kocia natura.
Warto wiedzieć, że nie każde polowanie kończy się konsumpcją. Jeśli Twój kot nie może narzekać na brak jedzenia, to z pewnością wpadnie na pomysł podarowania Ci mysiego prezentu. Po prostu przyniesie zdechłego gryzonia pod okno czy drzwi. Wcześniej jednak mruczek musi się upewnić, że prezent nie oddycha. I to też jest powód owego znęcania się nad myszką.
O tym mało kto wie. W mięśniach myszy po wysiłku odkłada się kwas mlekowy – zupełnie jak u ludzi. To oczywiście zmienia smak mięsa. Koty uwielbiają kwaśne potrawy, dlatego zdaniem znawców kocich obyczajów, znęcanie się nad myszką ma czysto praktyczne znaczenie. Kot po prostu wie, że „zmęczone” mięso będzie o wiele smaczniejsze. Ot, cała tajemnica.
A dlaczego koty w ogóle polują na myszy? Powód jest dość prosty. Otóż mięso tych gryzoni jest bogatym źródłem tauryny, która jest niezbędna dla prawidłowego funkcjonowania kociego organizmu. Problem w tym, że kot sam jej nie produkuje. Dlatego musi zjadać myszy lub też otrzymywać taurynę w dobrej jakości karmie.
Jak widać znęcanie się nad myszą nie jest przejawem kociego bestialstwa, ale czynnością uwarunkowaną przez naturalne potrzeby mruczka. Kieruje nim instynkt, a nie chora fascynacja dręczeniem.