Powoli oswajam się z życiem w nowym domu. Ewa okazała się też dobrą panią. Karmi mnie i Pusię dobrym jedzeniem, lubi, jak wdrapuję się na jej kolana. Wtedy ona głaszcze mnie, ja mruczę zadowolona i zasypiam na jej miękkich i ciepłych kolanach. Brakuje mi tylko biegania po działce, polowania i zabaw na świeżym powietrzu. W nowym domu mam taką malutką działkę, na którą ludzie mówią „balkon" albo „taras". Jest na nim dużo kwiatów, choinki i jakieś drzewka, ale to nie to samo, co dawniej na działce. Jest mi jednak dobrze. Tylko Pusia zachowuje się dziwnie. Jest wyniosła, dumna i wcale nie chce bawić się ze mną.
Każda z nas jedzenie dostaje w swojej miseczce. Jak tylko Ewa postawi miseczki, wącham swoje jedzenie i natychmiast biegnę do miseczki Pusi. Muszę przecież sprawdzić, czy ona nie dostała do jedzenia czegoś lepszego. Pusia tego bardzo nie lubi i odchodzi obrażona. Zupełnie nie rozumiem dlaczego? Jednak, żeby Ewa nie była niezadowolona zjadam z apetytem obie nasze porcje. Rosnę jak na drożdżach.
Przez pierwsze kilka dni Ewa przebywała z nami przez całe dni. Jednak pewnego dnia wyszła rano do pracy. Nie wiem, co to jest „praca", ale bardzo jej nie lubię. Ta praca zabrała Ewę na bardzo długo i nie miałam się z kim bawić. Pusia, jak zwykle, nie chciała. Postanowiłam wymyślić taką zabawę, żebym sama mogła się w to bawić. Jak byłam na działce i nie miałam się z kim bawić, to wyobrażałam sobie, że ktoś mnie goni, a ja uciekam, co sił w nogach.
- W tym nowym domu jest znacznie mniej miejsca – stwierdziłam trochę zmartwiona - ale skoro jest mniej miejsca, to będę biegać szybciej.
Wyobraziłam sobie, że za fotelem czai się obcy, zły kot, który chce zrobić ml krzywdę. Jednym susem znalazłam się na krześle, potem na stole.
- Wróg pewnie czai się i szykuje do skoku - miauknęłam cichutko, bardziej dla dodania sobie animuszu niż do Pusi - teraz ryzykowny skok ze stołu na wiszącą półkę i przez chwilę jestem bezpieczna. Kwiatek w doniczce, przy którym wylądowałam, zakołysał się dziwnie.
W chwili, gdy sprężałam się do następnego skoku na telewizor, spadł i narobił hałasu. Na telewizorze stało kilka drobiazgów. Niektóre z nich też spadły, bo nie wytrzymały mojego skoku.
Niech sobie leżą - pomyślałam, przeskakując na kolejną wiszącą półkę - jak będę Już wysoko, wróg mi nic nie zrobi. Już z wysoka zobaczyłam, jak zdenerwowana Pusia szybko przebiega przez pokój.
Może jakiś zły kot czai się naprawdę - rozejrzałam się dookoła -gdzie można jeszcze skoczyć, żeby było wyżej i bezpieczniej?
Wyżej był już tylko karnisz. Wazonik stojący na mojej półce zakołysał się niebezpiecznie. Spadł w chwili, gdy odbijałam się do stoku na karnisz. Wazonik rozbił się o podłogę, a ja zsunęłam się z karnisza. Uratowały mnie zastany. Wczepiłam się w nie pazurami. Czekałam na powrót Ewy.
Po jakimś czasie w zamku zazgrzytał klucz. Ewa wróciła do domu.
- Co tu się stało?- zawołała przerażona - czy to jakaś wichura, czy też może złodzieje? Gdzie są moje koty?
- Miauuu, miauuu... nieśmiało odezwałam się wisząc na zasłonie
- Tuś mi bratku - Ewa powoli odczepiała z zasłony moje pazurki - to pewnie z ciebie taki mały chuligan. Nieźle narozrabiałaś, a gdzie jest Pusia?
- Pusia, Pusia - wołała Ewa.
Gdzieś z korytarza doszło do nas ciche miauczenie. Ewa rozejrzała się po korytarzu. Pusi nigdzie nie było, ale miauczenie rozlegało się w dalszym ciągu. Ewa podniosła głowę do góry i w końcu Pusia odnalazła się. Siedziała na półce umieszczonej wysoko pod pawlaczem.
- No, kochane rozrabiary, na kolację będziecie musiały poczekać, aż tu posprzątam - powiedziała Ewa zbierają z podłogi rozbitą doniczkę z kwiatkiem i szkło stłuczonego wazonika.- Jeszcze raz zrobicie taki bałagan, to porozmawiamy inaczej. Dzisiaj nie będzie żadnych pieszczot. Za karę.
Razem z Pusią przycupnęłyśmy cichutko. Głos Ewy nie zapowiadał niczego dobrego. Był donośny i ostry. Kolację też zjadłyśmy cichutko. Zachowywałyśmy się jak myszy pod miotłą.
Wieczorem wskoczyłam Ewie na kolana.
- Przecież zapowiedziałam, że dzisiaj nie będzie żadnych pieszczot - Ewa delikatnie, ale zdecydowanie postawiła mnie na podłodze.
Pusia pomiauczała przez chwilę, a potem ułożyła się do spania na kaloryferze. Ja jeszcze kilkakrotnie próbowałam wdrapać się Ewie na kolana. Zawsze z tym samym skutkiem - zostawałam postawiona na podłodze. Ewa była nieugięta. W końcu zrezygnowana ułożyłam się do spania w moim koszyku.
- Dlaczego wskoczyłaś na półkę pod pawlaczem - już zasypiając miauknęłam do Pusi - co się stało?
- Sama przecież mówiłaś, że obcy, zły kot chce zrobić nam krzywdę - mruknęła Pusia zasypiając na kaloryferze - ja też się wystraszyłam. Ale nabroiłaś dzisiaj. Nie wolno skakać po półkach. Zniszczyłaś Ewie tyle rzeczy. Czy ty nie umiesz się zachować?
- Takiego zachowania nikt mnie nie uczył - pisnęłam cicho - mama uczyła mnie, jak się poluje, ale mnie nie uczyła, jak trzeba się zachowywać w domu.
- To ja cię nauczę - wymruczała sennie Pusia - zdaje mi się, że będę musiała jeszcze wiele cię nauczyć.
Dzisiaj Pusia po raz pierwszy odezwała się do mnie - pomyślałam zapadając w sen.
Autor: Ewa Dębińska