Filozoficzne to pytanie stawiają sobie co dnia współlokatorzy kotów (słowo właściciele wydaje się w odniesieniu do tych stworzeń raczej nie na miejscu…), które jeść mogłyby właściwie non stop i gdyby nie fakt, że czasem odcinamy im dopływ substancji jadalnych, prędko przybrałyby rozmiary swoich dzikich kuzynów. O ile jednak drapanie za uszkiem rozbestwionego kanapowca w rozmiarze standardowym to czysta przyjemność, o tyle zabawianie i dopieszczanie patologicznego łakomczucha bywa kłopotliwe. Opędzić się od niego nie sposób.
Kotu darmo tłumaczyć, że przekąski służą do okazjonalnego przekąszania a nie do ustawicznego zasysania między posiłkami. Kto ma kota dobrze zna ten stan: nie ma takiej możliwości, żeby najdrobniejszy szelest zwiastujący nasze podejście do lodówki tudzież szafki, w której przechowujemy żywność umknął kociej uwadze. Kot wyrasta jak spod ziemi i zaczyna swój rytualny taniec przy nogach: ociera się tak długo, aż coś wyżebrze. Tu kąsek, tam kąsek. Nawet nie zauważamy, kiedy waga kota szybuje tak wysoko, że w zasadzie już tylko dietka. Bo, oczywiście, oprócz nieumiarkowanego podjadania, kot nasz dostaje regularne posiłki i kocie przekąski. I jeszcze dybie na mięso, które akurat szykujemy na obiad. Znacie to na pewno: tłuczecie ten kotlet schabowy niedzielny, a kot dyżuruje na kuchennym blacie, śledząc ruchy tłuczka do mięsa. W końcu trafią mu się jakieś ścinki, porywa więc i:
Kot często żyje, żeby jeść, a jeśli jest kotem niewychodzącym może się zdarzyć, że waga zacznie zagrażać jego zdrowiu.
Przekąski dla kota traktować należy zupełnie jak przekąski dla ludzi: to smakołyki okazjonalne. Warto przyzwyczaić kota, że jeśli sięgamy po jego ulubione kabanoski, chrupki czy paluszki to znaczy, że nadciąga czas dzikich harców. Połączenie pojadania z wysiłkiem fizycznym powinno być optymalnym rozwiązaniem. Przy okazji zaspokoimy apetyt kota na… polowanie. Rzucając łasuchowi chrupki i prowokując go do biegania, wspinania się czy wydobywania smakołyków spod domowych sprzętów (ach, ten widok kota wpełzającego pod kanapę albo kuchenną szafkę…) gwarantujemy mu chociaż odrobinę ruchu. Niektóre koty lubią przekąski wyciągać ze specjalnych pojemników-zabawek, do których dostać się relatywnie trudno. Ot, choćby taka piłka z regulowanym otworem: smakołyki mogą się sypać niczym z rogu obfitości, albo kot musi zadać sobie sporo trudu, żeby wydłubać choć odrobinkę – wszystko zależy od nas. Co jednak z przekąskami, które mają formę kabanosów/paluszków? Ustalmy taki rozkład jazdy: kot dostaje swój przysmak na do widzenia (kiedy wychodzimy do pracy) albo na dzień dobry (kiedy wracamy). Aromatyczną, smakowitą pałeczkę łamiemy na kawałki i rzucamy kotu w taki sposób, żeby się musiał nagimnastykować – niech lądują pod stołem, na parapecie… - hulaj dusza, piekła nie ma (za to pani już jest!). I nie ulegajmy od razu kocim jękom – jeśli mamy zwyczaj serwować posiłki rano i wieczorem, trzymamy się zasad.
Przekąski dla kota ma w swojej ofercie każda firma produkująca karmę dla zwierząt, także Purina (https://www.purina.pl/koty/felix/food/snacks). Ich skład nie może odbiegać jakościowo od składu karmy podstawowej. Dlatego warto zaopatrywać się w jedzenie dla pana-i-władcy-domowych-pieleszy kompleksowo. Zmniejszamy wtedy ryzyko nietolerancji pokarmowej i zawsze możemy naszego pupila trochę oszukać. Smaki są bowiem kompatybilne i łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której w roli przekąski wystąpi sucha karma podebrana futrzakowi z miski. W ferworze zabawy może nawet nie zauważyć, że je to, czym pogardził, kiedy w misce zalegało.
Jeśli podróżujemy z kotem, dobrze mieć przekąski zawsze przy sobie. Tak jak dzieci, koty lubią być nagradzane za dobre zachowanie i kiedy zatrzymamy się, żeby rozprostować nogi, prócz świeżej wody możemy kotu zaserwować właśnie jakiś smakołyk. Pamiętajmy jednak, żeby nie przesadzać – koty też mogą cierpieć na chorobę lokomocyjną.
Artykuł sponsorowany